Wyobraź sobie, że jesteś na Marsie, a wokół sami Marsjanie. Są od Ciebie pięć razy więksi, mają ogromne hawiry. Masz w takiej marsjańskiej chacie pokój, żyjesz z innym gatunkiem, bo tak wyszło, nie zmienisz tego. Twoje życie kręci się wokół kilku najważniejszych potrzeb. Jakieś marsjańskie dziecko wciąż Cię przytula i daje buzi. Niby nawet naprawdę lubisz tą rodzinę, ale… pamiętasz, że kiedyś imprezowałeś z ludźmi, miałeś prawdziwego przyjaciela, swoje ziemskie zwyczaje. Mimo że trafili Ci się całkiem fajni Marsjanie, masz z nimi wspaniałą relację, to już nie jest to samo, co z ludźmi.
Czasem gdzieś takiego spotkasz – gdy polecisz kosmicznym statkiem z Marsjanami w straszną podróż do lekarza, który leczy Ziemian. Wtedy, siedząc w poczekalni patrzycie się na siebie spode łba, z przerażeniem w oczach, nie wiedząc, co spotka Was za chwilę. Wiesz, że gdyby był przy Tobie Twój ziemski przyjaciel, czułbyś się o wiele spokojniej…
Czy to jest na pewno wymyślona historia? Jestem przekonana, że koty mogą właśnie w ten sposób postrzegać nasz wspólny świat. I mimo, że kotom jest w ludzkich domach najczęściej bardzo dobrze, to często (ale nie zawsze) jest im jeszcze lepiej w towarzystwie ludzko-kocim.
Oczywiście są sytuacje, że kot preferuje towarzystwo tylko i wyłącznie swojego człowieka. Bywa tak np. w sytuacji, gdy został przygarnięty jako malutki kociak i nie wykształcił społecznych zachowań w stosunku do innych kotów. W sytuacji, gdy długo był jednym kotem w swoim domu, drugi kot też może nie być dla niego zbawieniem. Nikt mu nie będzie się rządził na kwadracie i zabierał ludzi od miziania, nie? Jeśli w mieszkaniu zachodzą zmiany, które i tak zaburzają kocią rutynę, np. trwa remont, pojawił się gówniak/kaszojad/wyjące dziecko/uroczy bobas (niepotrzebne skreślić), to kot nr 2 też brzmi co najwyżej beznadziejnie. I tak jest już stresująco.
Jeśli jeszcze mnie czytasz (z czego bardzo się cieszę, mua!), i nie masz jeszcze żadnego kota, a chcesz mieć – wystarczy, że doczytasz do końca ten akapit. Weź dwa kociaki albo zżyte ze sobą koty z jakiejś fundacji, one i Ty będziecie mieć wspaniałe życie, lepiej tego nie wymyślisz. Masz już swoją odpowiedź. Nie ma za co.
Nie przekonałam Cię? Okej, zatem już lecę z zaletami takiego rozwiązania.
Jednego kota i tak musisz karmić (sic!), a każdy, kto jest w takiej sytuacji potwierdzi, że kot szybko nudzi się smakami (dziwne, co nie?), i nawet najlepsze żarło trochę zostaje i się psuje. Dwa koty też karmić trzeba, ale nie dość, że jedzenie raczej się nie marnuje, to jeszcze przy dużych zakupach w internetowych sklepach zoologicznych wychodzi tanio. Kuwety też wystarczą dwie, bo według najnowszych badań zaleca się, aby ilość kuwet zależała od ilości kocich grup + 1 (zgrane koty to jedna grupa), czyli dokładnie tyle, ile jest zalecane przy posiadaniu jednego kota. Koszty mogą wzrosnąć przy żwirku (częstsza wymiana).
Poza tym, jeśli przygarniesz dwójkę zaprzyjaźnionych kotów, nie dość, że będzie im raźniej znosić aklimatyzację w nowej przestrzeni i będą wobec siebie psychicznym wsparciem, to w dalszej perspektywie unikniesz pewnego problemu. Samotny kot potrzebuje zajęcia – a jeśli zostawiasz go w domu przez wiele godzin – to gwarantuję Ci, że on sobie to zajęcie znajdzie. Możesz nie być z tego do końca zadowolony… a jak wrócisz z pracy, to będzie potrzebował także i Twojej uwagi. Dużo uwagi. Dużo dużo dużo uwagi. A dwa zaprzyjaźnione koty nie dość, że mają przez cały dzień kompana do zabawy i wspólnego spędzania czasu, to też często pielęgnują wzajemnie swoje futerka. I jeśli zadbasz o drapak, to jest ogromna szansa, że nawet nie zainteresują się Twoimi (Waszymi) meblami.
Drugą drogą do posiadania większej ilości kotów niż jeden jest branie ich pod swój dach po kolei. Prywatnie zawsze przeżywam, gdy ktoś z kręgu naszych znajomych zdecyduje się na taki krok, bo jest to trudniejsza i bardziej nieprzewidywalna droga do przejścia niż adopcja zgranego dwupaku, wymaga dodatkowych nakładów finansowych, czasu i odpowiedniej dawki wiedzy, jak poradzić sobie podczas różnych fakapów.
Gdy pragniesz, aby Twój mruczek miał nowe towarzystwo, przy jego wyborze zwróć uwagę na charakter kota nr 2 – np. gdy masz w domu kota-melancholika, raczej nie będzie wolał towarzystwa małego rozrabiaki. A o tym, jak ważny jest wybór kociej płci, pisałam tutaj.
Zalecaną drogą do prawidłowego dokocenia (czyli dobrania do kota rezydenta drugiego kota) jest socjalizacja z izolacją. Jest to zachowanie, na początku którego koty trzyma się w oddzielnych pomieszczeniach itd. (o samej technice warto napisać osobno). Jest ona jak najbardziej zasadna, ponieważ dorosły kot rezydent może bardzo przeżywać i bać się zaburzenia rutyny i terytorium, nowego kociego zapachu, a nawet być bardzo zazdrosny o to, że opiekun nie poświęca mu tyle uwagi, ile wcześniej. Kot nr 1 swoją frustrację nową sytuacją może zasygnalizować m.in. głodówką, załatwianiem się poza kuwetą, wygryzaniem sobie sierści, a także atakami na opiekuna. Albo nic z tych rzeczy może się nie wydarzyć. Nie wiesz. Każdy kot jest inny, opiekunowie też są inni – ciężko założyć, jak tak naprawdę wydarzenia się potoczą i ile czasu zajmie stworzenie pozytywnej relacji.
Idąc tą drogą, wzrastają również koszty na start – należy zakupić dodatkową kuwetę, zaszczepić koty, przeprowadzić test na FIV i FeLV, być może zaopatrzyć się w kocie feromony do kontaktu.
Prawidłowa socjalizacja z izolacją jest trudna, ale możliwa, a skutki mogą być satysfakcjonujące – koty mogą stać się dla siebie kompanami do zabawy, ale też uczą się od siebie nowych zachowań.
Jedyny prawdziwy minus posiadania dwóch kotów to moim zdaniem wzrost kosztów weterynaryjnych – podwójne koszty sterylizacji (albo poczwórne huehuehue), podwójny koszt leków w przypadku chorób itd.
Na koniec chciałam jeszcze opowiedzieć, że z kociakami bywa łatwiej, jak w naszym przypadku (6-miesięczna Kicia + 3-miesięczne kociaki-wieśniaki), ale pod koniec roku przeprowadzaliśmy dokocenie do 4-miesięcznego kocurka i nie była to żadna bułka z masłem.
Tak naprawdę, to Ty najbardziej znasz swojego kota, siebie i Waszą sytuację, dlatego nie powiem Ci, czy warto zabiegać o to, aby miał kompana. W sytuacji, gdy zdecydujesz się na to zdecydujesz, pamiętaj, że drugi kot powinien być dla Twojego kota, a nie dla Ciebie. W tych okolicznościach to on jest najważniejszy, a ułożenie dobrej relacji między pupilami to klucz do Waszego wspólnego, zgodnego życia.