Nasza historia

Byliśmy już kilka lat razem, gdy zaczęła pojawiać się myśl, że chcielibyśmy żyć z kochającym mruczadłem. Oboje lubimy zwierzęta i w naszych rodzinnych domach nigdy ich nie brakowało. Bezspornie zatem
postanowiliśmy, że zamieszka z nami kot. Wiele osób ten ruch mocno nam odradzało tłumacząc, że jesteśmy za młodzi na takie zobowiązania (przy okazji pytając, kiedy dziecko), że to nas mocno uziemi w jednym miejscu na świecie i będziemy mieli dużo na głowie. Yhm.

Nie wiem, czy też tak macie, że jeśli uważacie, że Wasz pomysł jest świetny razy milion, to nikt nie wybije Wam go z głowy? Tak własnie było w naszym przypadku. Nikogo nie słuchaliśmy.

Nasz plan zakładał wstępnie, że zaopiekujemy się jedną kotką. To było 4 lata temu i właśnie wtedy dołączyła do nas Kicia.

Kilka miesięcy później los zesłał nam egzamin z empatii – wspólnie z Babcią zaopiekowaliśmy się porzuconą na wsi ciężarną kotką, a w niedługim czasie także 4 małymi puchatymi kulkami. Wówczas zapadła też decyzja o dokoceniu naszej jedynaczki – po prostu postanowiliśmy, że jedno z kociąt zostanie z nami na stałe. Padło na małą kotkę o maści kota sawannowego, Balbinę.

Jednak życie, jak to życie, lubi płatać figle. Już w mieście, ogłoszenie o kociakach szukających domu nie cieszyło się taką popularnością, jak sądziliśmy. Tylko jedna kicia znalazła nową rodzinę (pozdrawiamy!), a do adopcji pozostał „dwupak” – dwa bardzo zżyte ze sobą kocurki-bliźniaki, których nie chcieliśmy rozdzielać.

Czas mijał, miłość rosła i ani się obejrzeliśmy, a chłopcy dostali imiona: Amadeusz i Franciszek. Decyzja o zatrzymaniu całej trójki nie była tak łatwa, jak by się to mogło wydawać (bo tak naprawdę była bardzo trudna i przerażająca), ale oboje uważamy, że była to jedna z naszych najlepszych decyzji, a życie z całą czwórką codziennie nas w tym utwierdza.

***

Dosyć szybko zaobserwowaliśmy, że każdy koci przyjaciel ma nie tylko inny charakter i upodobania, ale każdemu kotu towarzyszy też szereg różnych zachowań. Codziennie zastanawiało nas coś innego i w taki sposób w naszej domowej biblioteczce powstała osobna półka dotycząca kociego behawioryzmu. W krótkim czasie w oczach znajomych staliśmy się „tymi, co mają kota na punkcie kota” i ekspertami od drapaków i kuwet. Z drugiej strony, spędzaliśmy sporo czasu na internetowych kocich grupach i wstrząsnęło nami, ilu ludzi traktuje ten gatunek, naumyślnie lub nie, bez empatii i pytań „dlaczego?”.

Naturalnie zatem w naszych głowach zrodził się pomysł na bloga – na początku jako konto na Instagramie, później zadecydowaliśmy o własnej domenie, na której właśnie jesteś 🙂, aby budować świadomość, kto to właściwie ten kot jest i jak z nim żyć w zgodzie.

Kocią Madkę temat ten tak pochłonął, że postanowiła podejść do tematu jeszcze bardziej profesjonalnie – zrobiła kurs i została certyfikowaną kocią behawiorystką. Od tego momentu jej biurko zawsze jest w sierści, a praca polega na rozwiązywaniu kocich nieporozumień.

Jeśli zależy Ci na szczęściu Twojego kota jak na niczym innym, a przy okazji chcesz zgłębiać wiedzę o kocich zwyczajach i potrzebach, to śmiem twierdzić, że jesteś we właściwym miejscu w kocim internecie!

Będzie nam niezmiernie miło, jeśli z nami zostaniesz.

Chciałabym napisać, że nie jest to kolejne miejsce w sieci ze zdjęciami słodkich kotków, ale… które kotki nie są słodkie?