11 marca na swoim instagramowym profilu odpowiadałam na Wasze pytania odnośnie pracy kociego behawiorysty. Poniżej lajw oraz -mniej więcej- transkrypcja „wywiadu”.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Skąd pomysł na zostanie kocią behawiorystką?
– Najkrócej, bo jest dużo do powiedzenia. Mieliśmy totalnie bezproblemową Kicię, a później zostaliśmy domem tymczasowym dla 4 12-tygodniowych kociaków. Od samego początku decyzja była taka, że jedna z koteczek zostaje u nas jako towarzystwo dla Kici, jedną koteczkę wyadoptowaliśmy, a dwa kocurki, które zostały, okazało się, że wszystkiego się boją. Jeden był naprawdę bojaźliwy, a drugi nie mógł żyć bez tego bojaźliwego, nie dało się ich nawet rozdzielić na dwa pokoje, bo był lament, wszędzie wspólnie chodziły itd.
– No po przeprowadzonej socjalizacji z izolacją, gdy kociaki już żyły wspólnie z Kicią, zaczęłam szukać, czytać, co z tym Franciszkiem (bo w międzyczasie dostał imię) może być, i tak trafiłam na mnóstwo przeróżnej kociej wiedzy. Zaczęłam zamawiać książki, wprowadzać niektóre rozwiązania w życie. Okazało się, że większość działa. Wtedy też zaczęłam się dzielić naszym kocim w internecie.
– I pewnego razu natrafiłam na ogłoszenie o konferencji magazynu Animal Expert, na której miał być poruszany temat właśnie kotów lękliwych. Pojechałam (bo to były jeszcze czasy, że na konferencje się jeździło, a z Białegostoku to nie lada wyczyn, nie no, tak trochę się śmieję, bo na lotnisko to mamy np bliżej do Grodna niż na Okęcie czy Modlin. A pociąg czy trasa na Warszawę dopiero od niedawna są super czasowo.
– Wracając! Konferencja była super, i wtedy podjęłam decyzję, że tak głęboko siedzę już w tych kocich tematach, że idę w to na całość. W jaki sposób? Jeszcze do tego wrócimy.
JAK ZOSTAĆ KOCIM BEHAWIORYSTĄ?
Jakie kursy/szkolenia trzeba skończyć?
Czy studia są niezbędne?
Od jakich kursów warto zacząć?
Jakie kursy polecasz? Czy COAPE jest dobry?
W jakim wieku można zacząć kursy?
– W Polsce nie ma jednej drogi do celu. Można skończyć jakikolwiek kurs i się tytułować jako koci behawiorysta. Można nic nie skończyć i się tak tytułować. Dlatego tak często się mówi o tym, żeby jednak opiekunowie decydowali się na behawiorystów sprawdzonych, polecanych – i sprawdzali, co tak naprawdę ukończyli.
– Można iść na studia o behawioryzmie zwierząt, i one będą bardzo szerokie i dotyczyć wielu gatunków, można skończyć studia podyplomowe, np. o kocim behawioryzmie, można zrobić kursy, szkolenia oferowane przez różne polskie i zagraniczne ośrodki kształcenia. Nie ma jednej drogi i ja nie jestem w stanie tej jednej polecić. Zależy kto już ile wie wcześniej, czy zależy komuś na pracy na uczelni, czy konkretnie na pracy ze zwierzakami, czy woli nauczanie akademickie, czy potrafi sam w domu bez bata nad głową dużo przyswoić, to jest bardzo indywidualna decyzja.
– Jeśli w ogóle rozważa się tą branżę, warto zacząć od jakichś mniej obszernych, np tematycznych szkoleń i w ogóle się przekonać, czy praca nad kocimi zachowaniami to ten temat, którym chce się zajmować. Zwykle kursy nie wymagają świadectwa dojrzałości, więc można się rozeznać nawet w liceum.
Jakie ukończyłam szkoły, szkolenia?
– Będąc na konferencji magazynu Animal Expert zapoznałam się z ofertą ich kursów, no i był tam kurs „Terapia kotów z problemami behawioralnymi”, była też informacja, że pojawi się zaawansowana część druga. Kurs był naprawdę obszerny, prowadzony przez Małgorzatę Biegańską-Hendryk (nie muszę przedstawiać) oraz lekarkę weterynarii oraz behawirystkę COAPE Martynę Woszczyło. Był online, a nasze życie wtedy wyglądało tak, że Koci Tateł często wyjeżdżał, i gdybym jeszcze ja miała jeździć na zjazdy, to potrzebowalibyśmy i pettsittera i terapii dla par, zatem uznałam, że kurs online to rozwiązanie idealne dla mojej rodziny.
– Po pierwszym certyfikacie dołączyłam do części zaawansowanej kursu, w międzyczasie uczestniczyłam też w innych szkoleniach tematycznych, chłonęłam literaturę, uczestniczyłam w konferencjach, jestem bardzo zadowolona, że właśnie takie decyzje podjęłam, mam dzięki temu szeroką perspektywę.
Uwielbiam koty, nie lubię ludzi, więc to chyba zawód idealny?
– Czy trzeba lubić koty? Nie trzeba, wystarczy być pełnym empatii i zrozumienia potrzeb innego gatunku. Nie trzeba kotów kochać, ale można.
– Jak się nie lubi, to się nie powinno pracować jako koci behawiorysta. Bo owszem, to jest praca nad kotami, ale z człowiekiem, z opiekunem. Kot sam się do behawiorysty nie zgłasza, zgłasza się koci opiekun. I jeśli koci opiekun zgłasza się do behawiorysty, to często jest już bezradny. Ma różne myśli, jest mu smutno, albo jest wściekły, i najpierw trzeba pracować z tymi ludzkimi emocjami. Ważne jest podejście nie tylko do kota, ale i do człowieka, bo misją behawiorysty jest przekonanie opiekuna, aby posłuchał wskazówek. Nie usłyszał, że dzień dobry, oto zalecenia i jak pani chce tak pani robi, skoro myśli pani inaczej, ale posłuchał i zastosował w domu. Bo to behawiorysta może sobie pogadać, ale to opiekun pracuje z kotem.
– Behawiorysta to most między opiekunem a kotem, i musi obie strony darzyć takim samym szacunkiem.
Czy od razu można zacząć własną dg czy trzeba najpierw pracować „u kogoś”?
Czy opłaca się założyć własną działalność gosp?
– Jak już mówiłam, zawodu behawiorysty nikt nie pilnuje, więc nie trzeba wcześniej pracować u kogoś. Jeśli ma się tylko teorię, no to jednak warto w jakiś sposób doświadczenie nabyć. Zaproponować się jako wolontariusz w fundacji, przemaglować wszystkich znajomych kociarzy, mieć jakiegoś mentora. I uważać, kto nie płaci za pracę, jeśli obiecał, że zapłaci.
– Czy się opłaca założyć dg? Jak inaczej świadczyć legalnie usługi? Okocie to chyba najcięższe pytanie. I ja naprawdę długo zastanawiałam się, co odpowiedzieć.
– Żeby pracować jako koci behawiorysta, posiadana wiedza i doświadczenie to za mało. Trzeba być świetną szefową. Dla siebie. Nie że kawka i urlop. To znaczy – mieć cały pomysł na biznes. Jakie usługi będziesz świadczyć, jak zdobędziesz klientów, jak ich zatrzymasz, skąd ludzie dowiedzą się o tym, co robisz. Jak sprawić, żeby właśnie Tobie zaufali w sprawie członka rodziny?
– Z nieba nic nie spadnie. Jakikolwiek dyplom to za mało. Ja od razu wiedziałam, że będę bardzo dywersyfikować swój dochód, żeby utrata jednego źródła nie wpłynęła znacząco na mój budżet. Stąd nie tylko konsultacje, których w grafiku każdego miesiąca mam ograniczoną ilość, stąd np Kociomadkowy Kalendarz Imieninowy, stąd ebook o zabawie z kotem – naprawdę już niedługo będzie w sklepie -, stąd praca nad prototypem zabawki węchowej i współpraca z pracownią, która mi je wykonuje, to też już lada chwila, stąd webinary, stąd też posty sponsorowane na instagramie. Dzięki takiej różnorodności mam na zus, księgową i rozwój.
– Czy mogłam się zatrzymać na konsultacjach? Oczywiście, że mogłam, ale mimo różnych kocich zachowań to dosyć powtarzalna praca. Trochę też boję się, że uznałabym je za jakiś czas uznać za nudę.
Czy wiele osób zgłasza się po pomoc?
– Więcej niż mogłabym umówić na normalny termin.
Jak wygląda konsultacja?
– W dobie pandemii konsultacje odbywają się online. Zainspirowałam się praktyką behawiorystów ze Stanów Zjednoczonych, tam właśnie większość konsultacji odbywa się w ten sposób, i tak było jeszcze przed pandemią.
– Na kociamadka@gmail.com dostaję zapytanie o konsultację, maila odczytam, DMa na instagramie -niezawsze-, zazwyczaj jeszcze zalecam wizytę u lekarza weterynarii, aby wykluczyć przyczyny zdrowotne, i umawiamy się na dogodny termin rozmowy, przed dostaję zdjęcia, nagrania, opis,co martwi opiekuna, a po konsultacji wystawiam fakturę do opłacenia.
– W cenie jest do 4 godzin rozmów przez wybrany komunikator i zwykle rozkładają się one na: 1. wywiad i wstępne zalecenia (po czym opracowuję wersję pisaną), 2. po zapoznaniu się przez opiekuna z zaleceniami – rozmowę, czy wszystkie zalecenia są zrozumiałe i dopasowane do kota(ów) i życia opiekuna, 3. rozmowę kontrolną, jak idzie terapia. Czyli mniej więcej to są trzy spotkania online, nigdy nie działam tak, że wysyłam zalecenia i rób człowieku co chcesz. Swoją pracę z opiekunem i kotem traktuję jako kocią terapię, albo taki indywidualny warsztat. Zawsze bardzo się martwię, czy wszystko jest zrozumiałe i łatwe do wprowadzenia, jak idą postępy i nie wyobrażam sobie pracować z pacjentami inaczej.
Czy jeździsz do każdego klienta? Czy często jeździsz na wizyty domowe?
– Nie, nie muszę narażać swojego zdrowia. Opiekunowie, z którymi pracuję, są dosyć skrupulatni, mam house-tour, nagrania, i uważam, że kot przy opiekunie zachowuje się bardziej swobodnie niż przy obcej osobie. Klucz do sukcesu to zadane pytania i odpowiedzi na nie, czyli wywiad – a ten się robi bez różnicy, czy się kota odwiedza w domu czy widzi przez kamerę.
W jaki sposób wyceniasz swoje usługi?
– Adekwatnie do nabytych umiejętności i czasu, jaki poświęcam pacjentom. A produkty, no w tej części pracy jest trochę inaczej. Przy Kociomadkowym Kalendarzu sporo się nauczyłam.
Czy mam jakieś zasady w pracy? TAK!
– Jeśli wskazówka nie jest uniwersalna, no bo czasem tak się zdarza, że jest, dotyczy spraw, które poruszam np w postach, ale jeśli nie jest, nie doradzam bez przeprowadzenia wywiadu, czyli bez konsultacji, i robię to dla dobra Waszych kitku, a nie dlatego, że behawioryści chcą zarobić.
– Nie konsultuję, jeśli zalecam wizytę u lekarza weterynarii, a opiekun się miga. Jeśli ciężko wziąć kota w transporter i zawieźć do lekarza, to po pierwsze, 3/4 kocich zachowań niepożądanych ma swój początek w zaburzeniach zdrowia fizycznego, i behawiorysta nie ma pola do działania, jeśli kot nie jest zdrowy pod względem fizycznym. Po drugie, którego równie dobrze mogłoby już nie być, taki opiekun będzie wymagał od behawiorysty, a nie od siebie, a jak mówiłam, to opiekun jest z kotem i z nim pracuje.
– No i coś, co usłyszałam dopiero na lajwie u jakiejś amerykańskiej behawiorystki. Już nawet nie pamiętam u kogo, bo to było dosyć dawno temu. Na moim instagramie nie zobaczycie moich pacjentów. Nawet jeśli opiekun daje zielone światło, śmiało, mów co chcesz – no to nie. Fakt, że opowiedziałam historię Maćka i Migotki, ale dopiero po tym, jak ich opiekunka Magda zrobiła to u siebie, i za jej zgodą, i dlatego, że jest bardzo niezwykła historia. I raz latem wrzuciłam zdjęcie z wizyty domowej, bo w czasach covidu to było też bardzo niezwykłe. Nie dzielę się pacjentami na stories, nie opowiadam o nich, nie opowiadam w którym momencie terapii jesteśmy. Ewentualnie wrzucę opinię konkretny czas po zakończeniu pracy. To są po prostu bardzo prywatne sprawy.
– Już nie wspominając o czasie, gdy zdarza mi się być kocią nianią. Nie wyobrażam sobie nagrać i oznaczyć jakieś nie moje koty w nie moim domu. Nie dość, że to czyjaś prywatność, to pod nieobecność właścicieli mieszkania licho nie śpi. Szczególnie, jak masz znany profil i oznaczasz, że w tym domu oprócz tych kotów nikogo nie ma.
– Tyle mi przyszło do głowy tak na bieżąco.
To tyle ode mnie, dzięki że byliście, do zobaczenia, papa!
– kolejny lajw – 18 marca 2021 będziemy świętować 5 adopciny Kici. W związku z tym zaprosiłam Berenikę, która działa pod marką Kotuszkowo.pl, aby porozmawiać o prowadzeniu domu tymczasowego, udanych i nieudanych adopcjach i jak powinna wyglądać adopcja.
– kolejny lajw – 31 marca 2021 – Zostałam zaproszona przez Fundację Felineus, aby odpowiedzieć na pytania w temacie, który czasem spędza sen z powiek (dosłownie), czyli „Mój kot się nie bawi”.
Do zobaczenia!
Aneta Jasińska
19 marca 2021 at 14:33
Świetny wpis, bardzo lubię czytać tutaj na blogu, pozdrawiam 🙂
Anastazja Szczukowska
6 maja 2021 at 14:23
Uwielbiam tego bloga, bardzo podobają mi się Pan i wpisy, pozdrawiam i czekam na więcej podsumowań 🙂