Mam wrażenie, że w kategorii „Bycie nieogarem” moja własna osoba zajmuje niebezpiecznie wysoką pozycję. Są naprawdę takie sytuacje, że jak do tego doszło nie wiem.
Jesteście ciekawi, jak się czuje człowiek, który uświadomił sobie dosłownie przed majówką, że dwa dni po powrocie z wiosennych wojaży jedzie na konferencję, ale:
- nie ma gdzie spać (a tanioszki już dawno zabukowane przez innych),
- nie ma biletów na pociąg (na szczęście samochodem wyszło o połowę taniej),
- ani – najważniejsze – nie ma niańki do swoich kocich dzieci?
No to już Wam mówię. Z deka chujowo.
Jeśli Twoim marzeniem jest być – tak samo jak my przed InfoShare – w czarnej dupie, spieszę z pomocą i objaśniam punkt po punkcie, jak to niezwykłe uczucie wywołać.
Punkt 1
Kup bilety na fantastyczną konferencję, która odbywa się daleko od Twojego miejsca zamieszkania.
Punkt 2
Odłóż wszystkie sprawy związane z organizacją wyjazdu „na później” i w ferworze przygotowań do innych ważnych rzeczy, bardzo mocno o nich zapomnij.
Punkt 3
Niech czas płynie nieubłaganie, aż na kilka dni przed konferencją pomyślisz, że chyba o czymś zapomniałeś.
Dzięki Bogu i na szczęście, na tym zakończyliśmy nasze konferencyjne dramaty i z otwartym sercem mogę Wam wszystkim InfoShare polecić (Dawid też i w tym miejscu linkuję do nieślubnego dziecka Kociego Ojca).
Dobra organizacja, merytoryczni prelegenci, mnóstwo pomysłów. Na zapisanym stories mówię o tym, co było najważniejszą częścią wydarzenia, a także kto grał na afterparty (halo, trzeba mieć w życiu priorytety). Co prawda dzięki nieogarowi nie mieliśmy czasu poszaleć na plaży (Gdańsk), ale i tak było zajebiście.
A bilety na następną konferencję wydrukuję i przykleję na lodówce.
I pewnie będą tam wisieć do wyjazdu… O ile sobie o nim przypomnę.